Chcieliście kiedyś znaleźć takie miejsce do którego możecie przyjść rano, a wyjść wieczorem – lub nawet w nocy?
Jeżeli tak, to wasz czas oczekiwania się skończył – zapraszamy do naszego kompleksu przy Gołębiej 6, doslownie dwa – niezbyt duże – kroki od Rynku Głównego.
Pozwólcie sobie przedstawić plan leniwego, krakowskiego dnia – wstajemy rano, koło 9 albo 10…Szykujemy się do wyjścia, uprzednio ogarnąwszy wszystko z nakastlika. Zmierzając szybkim krokiem przez Rynek,unikamy gołębi i harcującego Lajkonika, nie dajac sie naciagnac zadnym klarnetom.
Wchodzimy w Bracka, na której – wyjątkowo – nie pada deszcz, idziemy przed siebie w stronę Najsłynniejszego Okna, lecz nie docieramy przed nie. Cos przyciaga nasza uwage…ach tak, to ta ulica przechodnia, Gołębia. W sposób niecharakterystyczny dla nas, postanawiamy w nia wejsc, tknięta jakimś dziwnym przeczuciem…
I nagle, niespodziewanie, znajdujemy się w jakiejś baśniowej krainie, gdzie nasze potrzeby są zaspokajane szybko, z uśmiechem i z pewną dawką lokalnego kolorytu którego tak nam w tym mieście zaczynało brakować.
Najpierw przechodzimy przez bramę, i widzimy przed sobą olbrzymie patio, z którego możemy korzystać nawet w zimie – jest wszak ogrzewane i zadaszone, tak by nic nie kapało nam na nasze głowy. Po prawej mamy przepiękny, olbrzymi bar, przywodzący na myśl zamorskie podróże i zacne lokale które odwiedzaliśmy. Kiwajac glowa myślimy “czegoś takiego jeszcze tu nie było…”. Wiemy już, że będzie dobrze.
Jednakże, jako że wyszliśmy z domu jeszcze przed śniadaniem, chcemy wyjść, zakupić obwarzanka i usiąść na Plantach kontemplując życie. Już już mamy się zbierać, ale nasz wzrok przykuwa coś nietypowego…karta śniadaniowa? W takim lokalu? Przecież wygląda to tylko jak cocktail bar, i to z najwyższej półki?
Zaintrygowani, bierzemy kartę do rak i ja natychmiast wypuszczamy! Przeciez to jest niespotykane! Spodziewalismy sie przekąsek barowych, a możemy dostać i jajka po benedyktyńsku, i robioną na miejscu granolę, i jajecznicę i nawet gofry z wędzonym łososiem!
Jako że czeka nas ciężki dzień, a ceny są niezwykle przyjazne, podejmujemy decyzje – bierzemy wszystko! Troche nas martwi koniecznosc dokupywania kawy, przeciez bez niej żaden poranek obyc sie nie moze, lecz – kolejne zaskoczenie – specjalna oferta kawy do śniadania zdecydowanie rozjaśnia nam tę perspektywę.
Po spożyciu skromnego posiłku, postanawiamy się rozejrzeć trochę bardziej: może jest tu coś jeszcze? Może coś jeszcze mogę odkryć? Jestesmy wszak w Krakowie, tutaj skarby co krok. Nie inaczej jest na Gołębiej 6…Cofamy się do bramy, patrzymy…coz to za designerskie wnętrza? Co to za lokal? Czy to coś innego? Nie! Oto jest kolejna część tej fabryki przyjemności jaką stanowi cały kompleks. Wchodzimy. Rozgladamy sie. Zbieramy szczęki z podłogi, siadamy w przepięknym wnętrzu i zamawiamy – koktajl. Nie, nie truskawkowy. Alkoholowy – w końcu już jest po 12. Przypominamy sobie…Tak, ten smak to Lastriko! Miejsce które znamy, pamiętamy i kochamy jeszcze z Dolnych Młynów.
Spokojnie pijemy legendarne Pornstar Martini, zjadamy obiad – oprócz śniadań, bistro podaje także pyszne jedzenie w trakcie dnia – i zaczynamy czuć poryw muzyki. Ale skąd ona dochodzi? Coś jakby…spod podłogi?
Tak! Dokładnie tak! Na poziomie -1 znajduje się bowiem Klub Lastriko! Miejsce swobodnej zabawy przy najlepszych krakowskich DJach i największej w Krakowie kuli dyskotekowej.
Idziemy tańczyć, wspominając lata spędzone w poprzedniej lokalizacji, szalone imprezy i konfetti spadające z nieba…
Przy dobrej zabawie czas szybko mija, nim się obejrzeliśmy spędziliśmy na Gołębiej cały dzień. Po raz pierwszy – ale na pewno nie ostatni.
W koncu znalezlismy TO miejsce. Nasz dom. W samym sercu Starego Miasta.